Przejdź do treści

O nas

Fundacja Sposób na szkołę jest zarejestrowana w KRS pod numerem: 0000904302.

Olga Sobocińska – Prezes Zarządu, mgr inż. zarządzania jakością, szkoleniowiec i nauczyciel zawodu, biegła sądowa, własna działalność gospodarcza, mama dwójki dzieci w wieku szkolnym

Monika Karczmarska – Członek Zarządu, mgr filologii polskiej, trener personalny, własna działalność gospodarcza, mama dwójki dzieci w wieku szkolnym

Jak to się zaczęło?

Jak dotąd, żadna z nas nie myślała o wyjściu poza system oferowanej przez państwo nauki. Oczywistym dla nas było, że szkoła powinna spełniać trzy funkcje: edukacyjną, opiekuńczą i wychowawczą. Tak było, poniekąd, w tzw. „normalnych czasach”. Dla rodziców było to rozwiązanie idealne: odstawiamy dziecko do szkoły, zlecamy opiekę nad nim, a przede wszystkim ufamy nauczycielom w kwestii nauczania. Przysłuchując się jednak e-lekcjom, stopniowo zaczęłyśmy zdawać sobie sprawę czego, i w jaki sposób tak naprawdę uczą się nasze dzieci. Wcześniej ufałyśmy nauczycielom i szkole. Wiedziałyśmy, że podstawa programowa jest przeładowana, ale wierzyłyśmy w kreatywność nauczycieli. Wiara podupadła, gdy spróbowałyśmy pouczyć się z dziećmi na tzw. nauce zdalnej.

W trakcie tzw. nauki zdalnej funkcja nauczania, opieki, wychowywania spadła na rodziców. Często rodziców pracujących, którzy cały dzień są poza domem, a ich dzieci zostają same.

O ile dzieci z czasem mogły wrócić do dotychczasowych szkół, o tyle bez odpowiedzi ciągle pozostawało pytanie: „czy oby w tej szkole będą dobrze nauczane?”

Jakie możliwości dała nam edukacja domowa?

Mając świadomość, że obecny system edukacji powszechnej, który swoje początki wziął z wątpliwych etycznie przesłanek władcy Prus Fryderyka Wilhelma III (system pruski) i nadal w podobny sposób funkcjonuje, zaczęłyśmy szukać możliwości ucieczki od takich zasad (o początkach darmowej edukacji i jej wpływie na dzieci czytaj tu: https://dziecisawazne.pl/skad-sie-wziela-tradycyjna-polska-szkola/)

Odpowiedź znalazłyśmy w Edukacji Domowej. Jednak nie chciałyśmy izolować dzieci od rówieśników i tym bardziej same brać się za nauczanie naszych pociech. Nasza praca jest dla nas równie ważna, jak edukacja dzieci.
Stworzyłyśmy wówczas „szkołę obok szkoły”, czyli same znalazłyśmy nauczycieli i korepetytorów, zebrałyśmy grupę dzieci w tym samym wieku i urządziłyśmy lekcje w kameralnych grupach.

Z czasem zapytań o możliwość dołączenia do naszej inicjatywy było coraz więcej, a my – będąc niesformalizowaną grupą – byłyśmy pozbawione możliwości wnioskowania o granty i dodatkowe fundusze. Droga rozwoju była zamknięta.

Zdecydowałyśmy się założyć fundację, wynająć większy lokal i zaprosić do wspólnej nauki dzieci z pozostałych klas szkoły podstawowej. Tych, których rodzicom także zależy na normalnej, pozbawionej ideologii nauce nie tylko treści z podstawy programowej, ale także tych bardziej przydatnych i rozwijających.

Jak chcemy się rozwijać?

Dzięki Fundacji możemy i będziemy starać się o granty i fundusze na realizację ciekawych – i przede wszystkim – naszych, rodzicielskich, pomysłów. Jak się okazuje, możliwości jest wiele i jest ich coraz więcej właśnie dla takich organizacji zajmujących się edukacją oraz oświatą.

Dzięki temu, że my, rodzice, sami szukamy nauczycieli i sami ich monitorujemy, mamy realny wpływ na to, kto i jak uczy nasze dzieci. Realizując nauczanie w małych grupach, możemy wspólnie decydować o tym, co jest dobre dla naszych pociech – jakie dodatkowe przedmioty oraz zajęcia chcemy wprowadzić, jakie projekty realizować i jak angażować dzieci w pomoc. Dodatkowo, dzięki wolontariatowi w naszej fundacji, dzieci mogą zdobyć dodatkowe punkty na świadectwie w ósmej klasie.

Czy to kosztuje?

Tak, edukacja dzieci kosztuje. Już od wielu lat trzeba korzystać np. z dodatkowych lekcji języków obcych, aby wyjść z podstawowego poziomu. Szkoła państwowa nie daje takich możliwości (dużo lepiej jest w prywatnych szkołach). Niewiele dzieci zrozumie też chemię czy fizykę bez pomocy. Są to przedmioty wymagające dodatkowych lekcji. Płatne korepetycje w klasie 7 i 8 są codziennością. Nikt się temu zjawisku nie dziwi, ani nie sprzeciwia.

Poprzez darowizny jesteśmy w stanie opłacić naszych nauczycieli, lokal oraz media.

Natomiast dzięki grantom, będziemy rozwijać zainteresowania dzieci – poza ramami podstawy programowej.